niedziela, 2 marca 2014

PROLOG

Niekiedy zdarza się taki moment w życiu, że zastanawiasz się "po co tu jesteś, skoro masz same problemy"... A ja ci powiem dlaczego... Jesteś tu nie dlatego żeby tobie było dobrze, tylko żeby ułatwić życie innym. Masz im usługiwać, a oni dzięki tobie nie wyżywają się na innych, tylko na tobie. Więc w pewnym sensie ratujesz świat. Jesteś jak Jezus tylko nikt nie wie o twoim istnieniu. Nikt nie modli się za ciebie, nikt cie nie kocha, ale są osoby które chcą twojego zniknięcia. Pff... nie dam im tej satysfakcji. Zrobię im na złość, spróbuję zaistnieć. Nie mam czasu na miłość. Nienawidzę miłości. To sztuczne uczucie które rozdziera twoją duszę od środka i połyka serce w całości. To jak sztuczny uśmiech do swojego największego wroga. Wrogów zresztą mi nie brakuje. Sama jestem jednym z nich. Nienawidzę siebie. Działam zbyt pochopnie, zbyt impulsywnie, często potem żałuję, lub nie pamiętam co się działo na przykład w sytuacjach gdy poważnie się spiję. Nie piję często. Piję gdy mam poważnego doła. Olewam szkołę, olewam wszystkich, na nikim mi nie zależy. Mam swoją paczkę ale ich los jest mi obojętny, tak samo jak mój im. Wszystko się wyrównuje. Jesteśmy rodziną tylko kiedy potrzebujemy zajarać. Wtedy kochamy się, dla narkotyków robimy wszystko. Potrafimy za nie kochać, lub zabić. Marnujemy sobie życie, bo nikt nie nauczył nas jak żyć. Sami uczymy się życia. Sami uczymy się miłości, namiętności, nienawiści i...szczerości? Szczerości nie da się nauczyć. Albo się to ma, albo się tego nie ma. Nauczyć można się jedynie dobrego kłamstwa. To dokładnie tak samo jak rok temu kłamałam by załatwić nam dragi. Inni mówią że jestem niezłą laską, inni że skromną i cichą dziewczyną, a ja mówię że jestem po prostu sobą... chłodną, złą, przebiegłą, bezduszną ździrą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz